Poliso-lokaty – strzeż się ich zanim wszystko stracisz

Wrodzona nieufność do obcych powinna być cnotą, nie wadą. To właśnie ta nieufność może ostrzec nas przed nieuczciwymi praktykami firm ubezpieczeniowych. Jeśli powiem tobie, że wygrasz w totolotka i to ja podam ci zwycięskie liczby, ale wcześniej musisz mi zapłacić, czy się zgodzisz? Oczywiście, że nie. Nie ma głupich – powiesz.

Totolotek, to loteria i nikt nie zna jego wyników przed losowaniem. Niemniej jednak wciąż zdarzają się ludzie, ufający osobom, którzy chwalą się, iż znają przyszłość. Pomimo XX! wieku, globalizacji, olbrzymiego wzrostu technologii, wzrostu ewolucyjnego, wciąż słyszymy o takich przekrętach. Dlaczego dajemy się na to nabrać? Wszystko to z jednego powodu. Chcemy zapewnić sobie przyszłości dobrobyt finansowy, poważanie, szacunek, oraz tzw. „lekki chleb” na starość.

Poliso-lokaty

Brzmi, jak obcy twór. Równie dobrze mogłoby się to nazywać sezamem Alibaby. Fajne, lśniące bogactwa do czasu, aż Alibaba nie wróci ze swoimi rozbójnikami, prawda? Tak się działo najczęściej po upływie kilku miesięcy od założenia takiej poliso-lokaty. Z kwoty np. 5 tysięcy złotych zostawało 3,5 tysiąca na koncie. Dlaczego? Nic prostszego.

Ubezpieczyciel po prostu pobierał bardzo wysokie opłaty za wszystko, za co można było je pobrać. Korzystanie z aplikacji, wykonywanie na niej operacji itp. To wszystko kosztowało, a pieniądze były pobierane z poliso-lokaty. Jeśli chcieliśmy zrezygnować, i tak traciliśmy, bo trzeba było zapłacić opłatę likwidacyjną poliso-lokaty. To nie jest żaden żart. Tak dzieje się naprawdę. Jeśli podpiszemy umowę z ubezpieczycielem takiej poliso-lokaty, możemy spodziewać się, że damy mu nieźle zarobić, sami tracąc czasem dorobek naszego życia. Kogo to obchodzi? Absolutnie nikogo i tylko jeśli zdobędziemy się na odwagę i podamy nieuczciwego ubezpieczyciela do sądu, możemy coś ewentualnie odzyskać.

Trzeba dodać tutaj także, że często poliso-lokaty były podpisywane w bankach, przez ubezpieczycieli, a owe banki pobierały za to wysoką prowizję. Kto ją płacił? Oczywiście klient, który stawał się jednocześnie niechcianym przez siebie inwestorem „grubych ryb”.

Zobacz również: pomoc w odzyskaniu utraconych środków z polisy inwestycjnej

Skomentuj

Twój adres email nie będzie widoczny.

*